Pan Marcin Pysiak z Radomia jest hodowcą gołębi pocztowych w trzecim pokoleniu.
Wraz z tatą – Henrykiem, systematycznie, każdego dnia poświęcają swojej pasji godziny pracy, a ptaki odwdzięczają się im doskonałymi wynikami!
DS.: proszę opowiedzieć – jak to się wszystko zaczęło, jak zaczęły się te sukcesy..?
Wcześniej dziadek jeszcze trzymał gołębie pocztowe, ale nie należał do związku. Po prostu puszczał sobie gołębie. Dopiero kiedy tata zaczął przejmować to hobby, po namowie swojego serdecznego kolegi, który należał do Polskiego Związku Gołębi Pocztowych, tata zapisał się do związku i zaczął interesować się tym bardziej na poważnie. Kiedyś w 87 roku chyba przywiózł 10 sztuk gołębi od Niemieckiego hodowcy – to gołębie Jansen – skrzyżowaliśmy je z naszymi gołębiami i w pierwszym roku te nasze gołębie od razu zdobyły najlepszego lotnika. Pamiętam, tata wtedy pierwszy raz startował, wystawił 5 gołębi i 3 z nich zdobyły pierwsze 3 miejsca. Po sezonie lotowym – nasz wtedy roczny gołąb na 8 wkładań zdobył 8 konkursów i to był nasz pierwszy gołąb, który zdobył championat no i od tego gołębia się zaczęło.
Ciągle mamy jego potomków.


A jak przygotowuje się gołębie do lotów, żeby odnosiły takie sukcesy?
To codzienna rutyna – zaczyna się w połowie marca – przed sezonem. Wcześniej są zamknięte ze względu na niebezpieczeństwo spotkania z drapieżnikami. Ale od połowy marca je wypuszczamy – ja codziennie o 5tej rano wypuszczam je, pozwalam im polatać, potem ja jadę do pracy, pojawia się tata, który podaje im już przygotowane jedzenie, no i potem jest jeszcze rutyna popołudniowa. Podajemy im jedzenie, odżywki, różnego rodzaju środki, które pozwalają im lepiej oddychać. Czasem w weekend, kiedy czas pozwala, wywozimy je na takie trasy ok. 50 km od domu, żeby polatały dłuższe dystanse. Generalnie każdego dnia poświęcamy im 4-5 godzin czasu.
A co one jedzą, mają jakąś specjalną sportową dietę?
Mają bardzo dokładnie przygotowany system żywienia. Innego rodzaju jedzenie dostają przed startem – wysokoenergetyczne ziarna, słonecznik, dobrą karmę, nawet odżywki dla sportowców, ale to wcześniej. Przed samym startem tylko bardzo lekkie śniadanie, żeby nie były obciążone, no i oczywiście po powrocie – zwłaszcza z dłuższych tras dostają środki na regenerację mięśni, dobrze przyswajalny pokarm, tak, żeby szybko wróciły do formy, bo w sezonie loty są praktycznie co tydzień.
A czy one chcą latać po takim długim dystansie?
Kiedy wracają w niedzielę z długiego lotu – poniedziałek mają na odpoczynek i regenerację, ale we wtorek rano, kiedy wchodzę do gołębnika, to one już ustawiają się przy drzwiczkach gotowe do lotu i same wyrywają się w powietrze.

Czy one się przyzwyczajają, reagują na Was? Mają imiona?
Mamy 150 sztuk gołębi – każdy z nich oczywiście ma swój numer na obrączce, ale te nasze championy oprócz tego mają oczywiście imiona. Moje ulubione ptaki to Bokser – bo jest bardzo bojowy, Niunia, Laleczka, czy Małysz, który, jak to stwierdził mój brat – ląduje telemarkiem. Mamy gołębia, którego nazywamy Szybki – jak można się domyślić to świetny lotnik czy też samiczka Aniołek.
A jak wyglądają zawody?
Jak szybko taki gołąb leci i ile kilometrów może przelecieć w sezonie?
Szybkość zależy od bardzo wielu czynników, jak kierunek i prędkość wiatru, czy temperatura, ale przy takich lotach na 800 czy 1000 km widzimy, że gołębie potrafią lecieć z prędkością nawet 120 km/godzinę, a sumując wszystkie loty w sezonie, to w linii prostej pokonują dystans około 8 tysięcy kilometrów.
To ryzykowny sport, prawda? Czy te gołębie zawsze wracają?
Wspomniany wcześniej Szybki miał taką trudną trasę. Zazwyczaj gołębie z tych długich tras po 10-12 godzinach są już w domu. Ten wrócił po dwóch tygodniach rozerwany przez jastrzębia. Bardzo się wzruszyłem, pocałowałem go, przytuliłem i już od tamtej pory nie poszedł na loty, teraz to jego dzieci latają.
One są dla nas bardzo ważne, mamy z nimi porozumienie – kiedy latają dookoła gołębnika, to czasem ich nie widać, wystarczy gwizdnąć i zawołać po imieniu to taki gołąb w ciągu kilku sekund się pojawia – to naprawdę niesamowite zwierzęta. Pamiętam, kiedy byłem mały, wchodziłem do gołębnika z jakimiś ziarenkami, smakołykami w kubku to obsiadały mnie całego kiedy się tylko pojawiałem… Każdy się przywiązuje do zwierzęcia… czy to kot, pies czy gołąb

